„Są różne odpowiedzi na pytanie, które stawiają góry.
Żadna nie wyczerpuje pełni. Zawsze pozostaje margines
niedomówienia, strefa ciszy i przemilczenia”
/E. Rogowski/
BĘDZIE CI ON MÓJ – KOPROWY SZCZYT /2346 m npm/
Kolejny dzień zaczynamy wcześnie. Odjazd z Nowej Leśnej już o 7 rano. Po 50 minutach wysiadamy w Popradzkim Plesie. Dochodzimy opisywaną już drogą do Popradzkiego Stawu i od skrzyżowania szlaków zaczyna się nasza dzisiejsza wędrówka. Celem jest wejście na szczyt i dotknięcie nieba…
Początek szlaku to wielka frajda, bo kończy się asfalt. Ścieżka prowadzi płaskim dnem doliny, pośród wspaniałych limb i wielkich kosodrzewin. Towarzyszą nam po bokach trawy i kalejdoskop kwiatów, a pod nogami wężowiska korzeni i kamienie. Dochodzimy do skrzyżowania ścieżek. W prawo odchodzi szlak na Rysy /2499 m npm/, my skręcamy w lewo. Kierunek Hińczowe Stawy i Koprowy. Z górną granicą kosówki kończy się „spacer”. Wchodzimy na próg doliny, ścieżka staje się bardziej stroma. Łagodzą to zakosy trawersujące zbocze. Spoglądając w prawo, widzimy jak na dłoni szlak na Rysy i schronisko pod Wagą. Widok do tyłu zachwyca – fantastyczna, ogromna, przepiękna Dolina Męguszowiecka.
Osiągamy taras. Jest tu zielono i płasko. Po 2 godzinach wędrowania naszym oczom ukazują się małe stawki i wreszcie w pustej kotlinie, pokrytej ukwieconymi trawnikami, polami piargów i złomów, otwiera się ogromna płaszczyzna największego w Tatrach Słowackich Stawu Hińczowego /1944 m npm/. Na wdechu podziwiamy kolejny raz otoczenie Stawu – potężne ściany Mięguszowieckich Szczytów, masyw Koprowego Wierchu, a z drugiej strony imponującą przestrzeń Doliny Mięguszowieckiej, otoczonej z jednej strony ścianą Grani Baszt, a z drugiej zboczami Osterwy.
Odpoczywamy, liczymy, ile osób idzie w tym samym kierunku. Idą 4 osoby. Mamy do pokonania 240 m deniwelacji, dzielących nas od Koprowej Przełęczy. Od stawu skręcamy w lewo i wśród traw i kwiatów docieramy pod trawiasty stok. Wspinamy się w górę żmudnymi zakosami. Podejście jest ostre, ale wreszcie osiągamy 2180 m npm. Znajdujemy się na Koprowej Przełęczy Wyżniej. Stąd wiedzie czerwony szlak na szczyt. Pogoda sprzyja, więc bez wahania ruszamy dalej. W roku ubiegłym nagłe załamanie pogody uniemożliwiło nam wejście nas szczyt. Z tej przełęczy w lipcu ubiegłego roku zgoniła nas wielka śnieżyca. Szlak początkowo prowadzi szerokim zboczem, ale niestety, zalega wielki jęzor śniegu, który nie bez trudności omijamy wchodząc na południowy wierzchołek. Droga staje się coraz bardziej wąska, stroma. Na drodze mnóstwo leżących luzem kamieni. Trzeba uważać. Wzdłuż grani dochodzimy na szczyt. Widoczna na skale, kończąca czerwony szlak kropka, to znak, że cel został osiągnięty. Jesteśmy wysoko, chmurki płynące po niebie chronią nas przed ostrym słońcem… Radość związana ze zdobyciem kolejnego szczytu jest niewypowiedziana…
Dotrzeć tu wcale nie było łatwo, wysiłek jednak się opłacił. Takich widoków w telewizji nie ma. Jak oznajmić światu, że tu naprawdę weszłam! Głupio wrzeszczeć, bo nie uchodzi w górach. Garstka osób, które oprócz nas dotarła na szczyt z zachwytem ogląda wielki świat gór mając niemal je u stóp…Dotarcie tak wysoko, blisko nieba to taki stan, który można porównać do catarsis. Doznaje się jakiegoś dziwnego oczyszczenia, dusza staje się lżejsza ciało pozbawione wypoconych toksyn. Ta wielka przestrzeń to potęga energii, tak to odbieram. Pozytywnej energii zostawionej przez tych, którzy w górach zostali… Tutaj, wysoko tę energię można czerpać i korzystać z niej na nizinach między kolejnymi wyjściami w góry.
Czas wracać. Niestety, z przełęczy nie możemy skręcić w Dolinę Hlińską, a potem powędrować Doliną Koprową. Dolny odcinek doliny jest zamknięty zwalonymi przez huragan drzewami. Bardzo dużo szlaków zostało ujętych na liście SZLAKI ZAMKNIĘTE, co komplikuje planowanie wycieczek górskich.
Osiągnięty sukces dodaje sił, schodzimy ciesząc się widokami i przepiękną pogodą. W Szczyrbskim Plesie czeka na nas sałatka paryska i Smadny Mnich…
Cdn.
Maria Ogrodnik Grudzień, 2005-08-30