“Nie raz na pytania, które stawiamy w dolinach, 
Otrzymujemy odpowiedź w górach wysokich.”

                                                                                                         /Wł. Krygowski/

  LETNIE POWROTY W TATRY SŁOWACKIE

      Wędrowanie po Tatrach Słowackich to od kilku lata nasze hobby wynikające m. in. z tego, że o tej porze Tatry po polskiej stronie są bardzo zatłoczone.
      Tradycyjnie znajdujemy dach nad głową i łóżka do spania w Nowej Leśnej. Miejscowość ta to wielka sypialnia, głównie dla turystów z Polski. Samochody zamykamy na kilka dni, będziemy poruszać się kolejką elektryczną, której początki, aż trudno uwierzyć, sięgają końca XIX wieku! Jest to transport wygodny, szybki i tani. Od tego sezonu wprowadzono samoobsługę, o czym warto wiedzieć. Niewiedza kosztuje 1000 koron „pokuty”. Pierwszy tegoroczny kontakt wzrokowy z Tatrami Słowackimi wprawił nas w smutek, przygnębienie i żal. Takie emocje wywołują widoki setek hektarów lasów, które 19 listopada ubiegłego roku legły pod naporem straszliwego huraganu. Wiele lat minie zanim zaczną się zacierać ślady tych ogromnych zniszczeń. To, co kiedyś stanowiło cudny, leśny krajobraz zamieniło się w wielkie pobojowisko z gdzieniegdzie sterczącymi pojedynczymi drzewami. Część drzew została już usunięta, inne czekają … Widok przerażający. To boli…
     W pierwszym dniu udajemy się na spacer po Starym Smokowcu. W przewodniku jest informacja: „to najstarsze ze słowackich uzdrowisk tatrzańskich położone wśród lasów u podnóża Sławkowskiego Szczytu 2452 m npm”. Ci, co ten las kiedyś widzieli mogą to potwierdzić. Inni będą musieli w to uwierzyć. Zniszczenia są gigantyczne. Wiele domów ma nowe, błyszczące dachy, pojawiły się domy, których nigdy nie było widać. Skutki kataklizmu będą towarzyszyć nam podczas całego pobytu.
      Nasze kroki kierujemy do Tatrzańskiej Horskiej Służby, która ma siedzibę w Starym Smokowcu. Postraszeni przez media jesteśmy przygotowani na bardzo trudne warunki w górach. Mamy raki i czekany. Wprawdzie będziemy wędrować szlakami udostępnionymi, bez przewodników, ale może być trudno. Ratownicy uspokajają nas – nie ma śniegu na szlakach, sprzęt nie jest potrzebny. Spada nam kamień z serca i z plecaków. Będą lżejsze.

     Wejście na OSTERWĘ /1979 m npm/

       Dla rozgrzewki w drugim dniu udajemy się do Popradzkiego Stawu. Wysiadamy z „elektriczki” na wysokości 1245 m, asfaltową drogą idziemy równo pod górę. Po około 30 minutach ponad drzewami otwiera się widok na Dolinę Mięguszowiecką, ograniczającą ją Grań Baszt i wspaniałe skały. Wędrując dalej wchodzimy na bardziej odsłoniętą przestrzeń i widzimy po prawej stronie imponującą, pionową ścianę Osterwy, koronkową grań nad Doliną Złomisk, szczyty wokół Doliny Mięguszowieckiej. Do Stawu już niedaleko.
        Po 50 minutach marszu mijamy, po prawej stronie, niezwykłe miejsce. Symboliczny Cmentarz Ofiar Tatr, dochodzi się do niego z drogi asfaltowej żółtym szlakiem. Bywaliśmy tam wielokrotnie. W limbowym gaju pod Osterwą znajduje się kapliczka oraz tablice pamiątkowe, które kiedyś rozsiane były po całych Tatrach. Zgromadzono je w tym miejscu, jednak wciąż przybywają nowe. Są też tabliczki upamiętniające osoby związane z Tatrami, które zginęły w innych górach. Nad tym niezwykłym cmentarzem wznoszą się krzyże rzeźbione w ludowym, słowackim stylu. Motto cmentrza brzmi: „Martwym na pamiątkę, żywym ku przestrodze”. Przechodzimy milcząc, oddając hołd tym, którzy w górach zostali…
       Po 10 minutach dochodzimy do Poprawdzkiego Stawu leżącego na wysokości 1494 m npm w otoczeniu limb i świerków. Jest to ważny węzeł ruchu turystycznego. Stąd wiodą drogi na Rysy i dalej do Morskiego Oka, na Koprowy Szczyt i na Osterwę. Jutro stąd ruszymy, aby zdobyć Koprowy Szczyt. Dzisiaj nie możemy oprzeć się Osterwie /1979 m npm/, to dla rozgrzewki. Zatrzymujemy się w pobliżu schroniska /Chaty Kapitana Moravku/ spoglądając na wznoszącą się nad taflą Stawu Osterwę. Po uregulowaniu oddechów ruszamy. Na Przełęcz pod Osterwą /1966 m npm/ wchodzi się ścieżką trawersującą zakosami zbocze. Podchodzi się długo i mozolnie. Zakrętów jest ilość niepoliczalna. Wznosimy się niemal nad Stawem. Widoki podczas wychodzenia coraz bardziej zachwycają, ciemnozielone oko Stawu robi się coraz mniejsze. Po 80 minutach osiągamy wspaniały punkt widokowy. Panorama obejmuje fascynujące otoczenie Doliny Mięguszowieckiej, Dolinę Złomisk, a dalej równiny Spisza i Liptowa zamknięte pasmem Tatr Niżnych. Pogoda nam sprzyja, po niebie wędrują białe obłoki dodając uroku promieniom ostro świecącego słońca. Zejście nad Staw zajmuje 50 minut. Wyluzowani wędrujemy do Szczyrbskiego Plesa czerwonym szlakiem. Droga znana, to tylko 90 minut marszu. Po godzinie przyspieszamy, by zdążyć przed zamknięciem baru, w którym od lat rozkoszujemy się sałatkami, w tym paryską, która smakuje najlepiej.
       Powrót kolejką elektryczną znowu dostarcza kolejnych, niemiłych wrażeń. Za szybami wagonu widać wręcz zmasakrowane przez huragan ogromne przestrzenie. Płuca tego regionu, lasy, przestały oddychać…

Cdn.                                                                                                                   

 Maria Ogrodnik Grudzień, 

5 sierpień 2005